Tak przy okazji rozmów o wyjazdach wakacyjnych przyjaciół i znajomych, wzięło mnie na wspomnienia:) Dziesięć lat temu byliśmy i my na greckiej wyspie Rodos, po raz pierwszy nasze dziecko leciało wtedy samolotem, po raz pierwszy nocowaliśmy w hotelu, cykady koncertowały, turyści leniwie rozciągali się na leżakach i kąpali w hotelowym basenie. A my przyzwyczajeni do aktywności, nie mogliśmy usiedzieć w miejscu, więc ciągaliśmy nasze Maleństwo to tu to tam, żeby zaczerpnąć oddech, uciec od domowej rutyny i łapać jak najwięcej słońca.
Gorąca grecka wyspa Rodos położona na Morzu Egejskim na granicy między Europą a Azją. Zachwyci każdego kto lubi słońce, ciepłą wodę, w której można się kąpać i nurkować w dzień, wieczorem i nocą. Piaszczyste, szerokie, pełne ludzi albo dzikie i nieprzystępne plaże. Dostojne zamczyska, białe wioski, groty skalne, malownicze poukrywane między wzgórzami maleńkie klasztory, kościółki. Słodkie owoce, miód, palmy, hibiskusy, plantacje kiwi, bananów, winogron. Góry (najwyższy szczyt Attavyros 1215 m n.p.m. na zachodnim krańcu wyspy), serpentyny, ruiny nad urwiskami skalnymi. Cudny akropol w Lindos, helleńskie ruiny, cerkwie pochowane w zakątkach górskich, Dolina Motyli w Petaloudes. A o wschodzie słońca można ujrzeć zarysy Turcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz