Po raz pierwszy mam przyjemność poznawać przygody Lilki i Pestki, dwóch odmiennych osobowości, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Narracja i pomysłowość dziewczynek trochę przypomina cykl opowiadań o Hani Humorek. Ich sposoby na nudę, pomysłowość i przyjaźń są ciepłe i przyjemne w odbiorze. Wydanie z dużą czcionką, zrozumiałymi niezawiłymi, bliskimi dziecku treściami i sporą ilością ilustracji sprzyja szybkiemu czytaniu przez młodego czytelnika. Do tego amerykański styl wychowania, uwrażliwiania na przyrodę, pełne zapału realizacje szkolnych projektów, jakże to wszystko inne od polskiej nauki przez Teamsa, przerabiania suchych faktów, uczenia się definicji.
Oto dwa tytuły w serii "Nierozłączki" to "Lilka i Pestka ratują świat" oraz "Lilka i Pestka wydają gazetę".
W pierwszym opowiadaniu dziewczynki szukają pomysłu na wieczór nauk przyrodniczych, podczas którego uczniowie będą prezentowali swoje projekty uświadamiające i pomagające w walce z globalnym ociepleniem. Przyjaciółki długo nie mogą wpaść na dobry pomysł, przyglądają się innym, testują, eliminują, dociekają, sprawdzają. Co okaże się trafionym pomysłem? Ochładzanie atmosfery lodem, wsysanie ciepła i wysyłanie go w kosmos, zastępowanie benzyny sokiem z limonek, wstrzymywanie oddechu, pozyskiwanie energii przez rozbijanie materii na drobne kawałki, a może uczenie dorosłych czerpania radości z przebywania na łonie natury i wprowadzenie konkretnych działań zmniejszającemu globalne ocieplenie? Nie ma głupich pomysłów. Metodą prób i błędów, dzieciaki uczą się myśleć, doświadczać, konstruować, objaśniać swoje wynalazki. Nikt ich za to nie ocenia, nauczycielka i rodzice są dumni z ich pracy.
W drugim opowiadaniu przyjaciółki marzą o tym, by objadać się „niskotłuszczowym serem Belldeloon w małych porcjach specjalnie dla ciebie”. Ale rodzice uważają inaczej, i bohaterki muszą zapracować, żeby go posmakować (a tak naprawdę bardziej chodzi o wosk z sera, z którego można ugnieść i uformować wszystko:). Dziewczynki za radą taty uczą się zarabiać pieniądze. Najpierw pytają mieszkańców osiedla, czy chcą znać newsy, co się dzieje na osiedlu i prenumerować ich gazetkę. A potem szukają ciekawych sytuacji zaglądając do sąsiadów. Opisują je, rysują i dają chwytliwe nagłówki. Tata sprytnie pozwala im na zjedzenie serków dopiero po tym, jak rzetelnie wywiążą się z zadania, rozliczą się z "umów z klientami", objaśnia przy okazji skrawki etyki dziennikarskiej.
Mam nadzieję, że te książki są w szkolnych i miejskich bibliotekach, i dzieciaki z pierwszych, drugich, trzecich klas połykają je jak świeże bułeczki. Taka świeżość mierzenia się z wyzwaniami przyda się naszym dzieciakom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz