Do książki przyciągnęła mnie rozmowa z panem Michałem Rusinkiem w radiu, kiedy wyjaśniał znaczenie, skąd się wziął w języku polskim tytułowy wihajster. Wihajster to taki przedmiot, którego nazwy zapomnieliśmy i mówimy: Jak on się nazywa? czyli po niemiecku: Wie heist er? Autor tropi językowe tajemnice, wyjaśnia ich pochodzenie i na wybranych przykładach pokazuje, jak wygląda świat słów zapożyczonych, na czym polega ich wędrówka po krajach i przekraczanie granic.
"Język polski jest jak odkurzacz, który zasysa wszystko wokół. Ale zaraz poddaje to własnej bardzo oryginalnej obróbce w trybach polskiej gramatyki i ortografii. Dlatego polszczyzna jest taka wspaniała." Autor bierze pod lupę słowa zaczerpnięte z języka angielskiego, niemieckiego, łaciny, greki ale też z tureckiego, francuskiego, inuickiego, mongolskiego.
Polska zupa żur pochodzi od niemieckiego słowa sur - kwaśny, cienki przysmak kabanos od ukraińskiego kaban - wieprz, szlachetny koń - rumak przybiegł do polskiego z tureckiego - argimak lub tatarskiego - aryamak. Nasz katar wziął swój początek od łaciny - catarrhus, a łacina pożyczyła z greki - katarrhous czyli ściekanie; rower pochodzi od angielskiej nazwy firmy Rover założonej przez Johna Kempa Starleya produkującej rowery od 1885 roku.
Wszystkie słowa uporządkowane są według kategorii, a kolejne karty zilustrowane przez Joannę Rusinek. To dobry pomysł na poznawanie języka polskiego, pielęgnowanie ciekawości i wyobraźni językowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz