Uwielbiam bogactwo książek bez tekstu. Dawniej wydawało mi się, że to bardzo trudne czytać coś, co nie ma słów. Ale te historie są tworzone w taki sposób, że nie trzeba wielkiej wyobraźni, by spędzać z nimi godziny.
Pomocą są przedstawieni bohaterowie na końcu książki. Obserwujemy ich na kolejnych kartach, poznajemy historię, zmiany, które dzieją się w ich życiu, przygody. Dzieje się bardzo dużo. Kolejne osoby spotykają się ze sobą i rozmijają. Słownictwo dziecka się poszerza, bo ilość nagromadzonych szczegółów jest przeogromna. Ilustracje są realistyczne, piękne, bardzo bogate. Umieszczone na kartonowych rozkładówkach, które można wertować wielokrotnie, choćby po to, by wypatrywać co rusz nowe zwierzaki ukryte w najmniej oczekiwanych miejscach (są tu tak zwariowane i słodkie, że chyba każde dziecko znajdzie tu swojego pupila). By obserwować co się dzieje, kiedy spakujemy swoje klamoty i pojedziemy na wycieczkę do lasu, na wieś, nad rzekę, pod namiot. Zajrzymy do zagrody z prosiętami, wybiegu koni, pomożemy łapać uciekające kury, poczęstujemy lodem czy wsadzimy młodsze rodzeństwo na cielaczka. Dużo tu psot, figlów, ruchu, zadrapań, radości z przebywania na świeżym powietrzu, w otoczeniu innych ludzi i zwierząt. Bliźniaczki Hania i Helenka w każdym miejscu znajdą pomysły na zabawę, a mama Majka na mały piknik w lesie czy potańcówkę pod gołym niebem.
A kiedy wrócimy z wycieczki przejdźmy się na ryneczek. Pracy i chętnych rąk tu nie brakuje. Ekologia ma się dobrze. Lokalne produkty są uprawiane z pasją, zwyczajnie i w zgodzie z naturą. Gęsi taplają się w stawie, owce uciekają z zagrody. Bogactwo uprawianych roślin i doglądania zwierząt sprawia frajdę, i nie jest tylko żmudnym obowiązkiem. Rabaty warzywne cudnie się prezentują. A kiedy wszystko pięknie rośnie, dobrze odżywione, nakarmione i podlane, wtedy można cieszyć się plonami. Zajadać słodkie malinki, truskawki, chrupać marchewkę, smakować pyszne sery od szalonych owiec czy jaja od szczęśliwie biegających po trawie kur. Odwiedzać lokalny ryneczek, jeść zdrowo, w duchu ekologii i doceniania tego, co swojskie, lokalne, bez nadmiaru nawozów i marnowania benzyny na transport z odległych kontynentów. Obserwujemy figle i psoty Polci i Leosia i ich nieskrępowaną chęć do zabawy, rosnący brzuszek Mileny, smakosza Maćka, który chętnie chrupie marchewkę prosto z pola, sery i mleko z przydrożnego foodtrucka.
Wędrówki palcem po kolejnych rozkładówkach to wielka frajda. Czy słońce czy deszcz, wiosna czy zima, te książki są odpowiednie na każdy czas. Pokazują bogactwo szczegółów i ukrytych historii. Detale bywają komiczne, dzięki temu nie ma nudy, a odkrywanie tu i ówdzie pochowanych kur (skubiących bułkę z torby), kotów (wylegujących się na słońcu) czy owiec (które trzeba wyciągać z upraw), sprawia nieskrywaną radość i zaskoczenie. Książki ćwiczą spostrzegawczość, skupienie, pomagają układać zdania i opowiadać coraz dłuższe historie. Piękna sprawa w doskonałej szacie graficznej.
Doro Göbel, Peter Knorr
wydawnictwo Babaryba, Warszawa 2018
liczba stron: 14
Na ryneczku (niem. Auf zum Markt!)
Doro Göbel, Peter Knorr
wydawnictwo Babaryba, Warszawa 2021
liczba stron:14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz