Ech, przygody niezrównanego w boju o sprawiedliwość kowboja Lucky Luka to jest to, co mój syn wciąga wielokrotnie z wypiekami na twarzy. Czyta nowe, czyta stare, wraca wielokrotnie do tych samych przygód. I w sumie nie dziwię mu się:) Bo każdy odcinek to pokaz sprytu, wdzięku i humoru, w którym nikt nie potrafi mu dorównać. A tu spryt miejscowego dentysty podczas wyrywania zębów i wirtuozeria posługiwania się koltem przez kowboja podczas pojedynków zasługują na uwagę.
Tom 66 przygód kowboja z Dzikiego Zachodu opiera się na wypracowaniu zasad co do sprawiedliwych wyborów i ustanowieniu burmistrza, który zostanie wybrany przez mieszkańców, a nie dojdzie do władzy drogą sprytu i oszustw. Lucky Luke przybywa tu z przyjacielem Tomem Tylorem, któremu pomaga bezpiecznie przeprowadzić stado krów na sprzedaż. W miasteczku od lat burmistrzem jest Old Clanton, za sprawą szczęścia, pobocznych zabójstw, przekupstwa, działania synów. Pora to zmienić, pomimo wielu oporów, pomimo tego, że nawet przedwyborcza debata publiczna się nie udaje. Wykształceni kulturalni bracia Earpowie nie mają większych szans na wygraną, ba, ledwo umykają przed stryczkiem. A strzelanina w O.K. Corral przejdzie do
legendy. Jak zmienić mentalność miasteczka, jak umożliwić sprawiedliwą wygraną bez przymusu i podstępu? Oto zadanie dla kowboja.
Lucky Luke, O.K. Corral, t. 66
scen. Xavier Fauche, Eric Adam, il. Morris, tł. Maria Mosiewicz
wydawnictwo Egmont, Warszawa 2021
liczba stron: 48
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz