Na pierwszy tom Mafaldy nie miałam dostatecznej ilości czasu. Teraz, kiedy pochylam się nad drugim tomem, nie mogę wyjść z zachwytu, że na pozór tak błahe historyjki niosą ze sobą tyle społecznych, politycznych kwestii, i tak sprytnie to przekazują. A wszytko to, pomimo osadzenia w dawnych latach 60. i 70. XX wieku i odległym miejscu (Argentyna) stają się bliskie. Historia i procesy zataczają krąg, absurdy się powtarzają, rzeczywistość płata co rusz te same figle.
Mafalda to mała rezolutna dziewczyna, która nie przystaje potulnie na to, co zastaje. Stawia niewygodne pytania, buntuje się, wytrąca z równowagi, jest zwyczajnie niepokorna (zwłaszcza wobec bliskich), ale jakże błyskotliwa, jak wybiega ponad swój wiek i czasy, w których przyszło jej żyć. Jak skłania do refleksji nad zastanym porządkiem świata. Lekcji nie lubi, zwłaszcza kiedy czegoś nie rozumie, dziękuje i wychodzi (kiedy odmienia czasownik ufać, uznaje osoby ufające za naiwniaków, kiedy ma wymienić sąsiadujące kraje, upiera się przy poczuciu klaustrofobii). Rodziców bierze pod włos (zrozpaczoną nadmiarem kilogramów mamę, stawia do pionu przywołując populację głodujących na świecie). Młodszego brata uwalnia z łóżeczka, bo pozwolenie mu na siedzenie w nim to przecież deptanie wolności osobistej.
Stara się rozumieć normy społeczne, zasady polityczne ("dlaczego dobro tak źle współbrzmi z polityką?"), rozważa i podważa religijne tezy ("W oczach Boga jesteśmy równi. A czy bada się u okulis...? Albo nie. To znacz... Chyba się nie obrazi? Bo ma do nas dużo cierpliwości"). Sieje zamęt w głowach przyjaciół ("Tato, czy to prawda, że... każdy kraj ma prawo rządzić się tak, jak sam chce?", nie uznaje "miejsca kobiety w domu" w roli dzierżącej szmatę, odwodzi Susanitę od bycia wzorową pomocą domową). Jest rezolutną koleżanką dla utrzymującego się ze sprzedaży Manolito, poznanej na wakacjach Swobody (obie mają wyraźne, odważne poglądy i zdanie na każdy temat), czy mądralińskiej Miquelity.
Lektura jest świetna. Forma komiksowa sprawia, że pozycja przypadnie do gustu dzieciom, młodzieży, a dorośli znajdą tu sporo trafnych odniesień ze swojego świata. Na uwagę zasługuje tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego, zwięzłe, bogate słownictwo, dosadne sformułowania, które często trafiają w sedno.
Quino (Joaquín Salvador Lavado)
tłumaczenie: Filip Łobodziński
wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2020
liczba stron: 344
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz