"Bez wyobraźni nie ma co patrzeć na góry. To dzięki niej tworzy się nowy, lepszy, piękniejszy świat. Taki, którego nie zobaczy nikt inny".
Mogę się tylko domyślać, że pewnie nie jest łatwo pisać o Bieszczadach, o tym, co ukochane. Niełatwo ująć w reportaż drogi skrawki odkopanych historii, wielość kultur, czy patrzenie na to, co było, na czarno-białe mapy, zapomniane miejsca, zapierające dech widoki, piękno przyrody. I mimo, że nie jest to książka idealna, to na swój sposób fascynująca. Jej obszerność, wielowątkowość, zachęca do odkrywania takich miejsc i ludzi, do pogrążania się w nostalgiczne klimaty.
Tajemnicze pasmo Bieszczad, "niebieski San i zielona trawa", cudowne przestrzenie, doliny, zbocza, szczyty, połoniny, charakterystyczne bezdroża. "Prawdziwy wiatr, na którym możesz się oprzeć, jak na niewidzialnej ścianie". Watahy wilków porywających bydło, tropy niedźwiedzi, żeremia bobrów. Działania kłusowników, gospodarka leśna. Wgłębianie się w losy spotykanych ludzi, którzy żyją na sto procent, bo "nie da się być trochę", historie pograniczników, tęsknoty marzycieli. Wrażliwość na niepowtarzalność otoczenia, surowość życia. Odkrywanie historycznych map, miejsc, wydarzeń (Akcja Wisła, osadzenie Greków), melancholiczne obrazy.
Włóczęga autora charakterystyczna jest dla odważnej młodości, bez planu i pośpiechu. Mocno przywołuje w mojej pamięci studenckie lata i nieskrępowane podróże autostopem czy wychodzenie na szlaki bez planu na konkretny powrót. Mam wrażenie, że autor pokonuje sporo kilometrów, odkopuje wiele wątków z historii ludzi i miejsc. Nie zawsze są to chlubne historie, nie zawsze dobre dla lasów i gór działania człowieka. Porywa dzikość miejsc, samotnie stojące domy, powolne odkrywanie przez człowieka pasji chodzenia po górach, uczenia się zachwytu przyrodą, aktywnego wypoczynku. Swoista czułość wobec powagi i piękna tych miejsc z lekką przesadą do poezji, metafor, wyliczanek.
Bieszczady zmieniają się mocno, nigdy nie będą takie jak dawniej, jakie pamiętamy je z młodości, czy z dawnych pocztówek. Człowiek zmienia swoje otoczenie, próbuje panować nad tym, co daje natura. Zanika ich dzikość, niedostępność, pozostaje piękno i majestat.
"To nie jest tak, że Bieszczady są zadeptywane. Pieszych turystów od zawsze było tu dużo. Ale dawniej uczono młodzież innego patrzenia na góry... Szli siedem, dziesięć dni. Jak lało, to czekali, bo nikt się nigdzie nie spieszył. Teraz kupują butelkę wody, po dwóch godzinach są na szczycie. A potem patrzą na świat z góry. Wszystko inne mają w poniżeniu".
Kiczery. Podróż przez Bieszczady
Adam Robiński
wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019
liczba stron: 248
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz