Walencja przywitała nas deszczem i porywistym wiatrem. Hiszpanie byli przerażeni gwałtownością i zaskakującymi wybrykami pogody w okolicach miasta. Część dróg została zablokowana przez śnieg, część zniszczona przez nadmiar wody. Zniknęły rozbrajające uśmiechy z twarzy. Ale kiedy wyszło słońce, wszystko wróciło do normy.
Co zobaczyliśmy i mogę polecić? Po pierwsze oceanarium, które zachwyca różnorodnością podwodnego świata, ptactwa, gadów, i jest naprawdę mega!, choć przed zimnem nie chroni. Budynków jest kilka, a między nimi przechodzi się w deszczu (jeśli właśnie pada:).
Samo miasto Walencja potrafi zachwycić. Architektura budynków, zabytki, typowe uliczki z rozgadanymi ludźmi, bary i restauracje, w których zawsze ktoś jest i wcale nie trzeba zachowywać się cicho, i słynne hale targowe (najstarszy w Europie Mercado Central, Mercado de Colon) z kolorowymi warzywami, owocami morza, ręcznie robionymi drobiazgami.
Katedra zbudowana w miejscu dawnego meczetu, w stylu gotyckim, w wersji katalońsko-śródziemnomorskiej, z elementami stylu romańskiego, renesansu, baroku i neoklasycyzmu. Kościół świętego Mikołaja nazywany dumnie hiszpańską kaplicą sykstyńską. Basilica de la Virge del Desamperatos. I słynny symbol miasta - El Micalet, czyli 8-boczna dzwonnica, w której można się wspinać na górę po 207 stopniach. Dworzec kolejowy Estation del Northe z 1910-17 r. z azulejos i drewnianą zabudową kas.
Zachwyca nowoczesne miasto nauki i sztuki- La Ciudad de las Artes y las Scientes, dzielnica przyszłości zaprojektowana przez Santiago Calatrava i Felixa Candela.
Duże emocje wyzwala stadion Mestalla, atmosfera na nim panująca, kibice, kolory, okrzyki i śpiewy. Wierny kibic Manollo, który dla piłki stracił rodzinę i sporo pieniędzy. Niezmiennie czerpie radość z gry na bębnie, kibicowaniu reprezentacji kraju i prowadzenia baru dla kibiców "Twoje sportowe muzeum ". Urozmaicenie emocji przyniósł nam też mandat wystawiony za nieodpowiednie parkowanie (nie tylko kolory linii na ulicach się liczą, bądźcie czujni na doklejane do znaków wydrukowane kartki z różnymi zakazami, informacjami).
Zachwycają folklorystyczne pieśni i tańce na Plaza de la Virgen, dźwięk kastaniet, tradycyjne stroje, radość z tańca, pasja kultywowania tego, co od dawna znali przodkowie.
Warto wejść w mniej popularne uliczki, zobaczyć wąski domek o szerokości 107 cm, kolorowy dom kotów, i prowadzący od jednej z bram całkiem miły dla oka ogród botaniczny (Jordi Botanic z XVI w.).
Dużą frajdę sprawiła nam (dzieciom jeszcze większą:) zabawa w Parku Guliwera w parku osadzonym w dawnym korycie rzeki, której mieszkańcy zmienili bieg.
Po obejrzeniu wszystkich atrakcji miasta warto udać się w okolice Walencji. Około 140 km na zachód położona jest Alcala del Jucar. Mega przyjemnie jest docierać tam, gdzie mniej ludzi i budynków, a więcej natury. Cudnie położona miejscowość wlepiona w naturalne skały, wspinaczka na jej szczyt, zamek, rzeka biegnąca w dole jako trasa spacerowa, most rzymski.
Fuentelabilla to obowiązkowy dla fanów piłki nożnej punkt, bo to miejscowość, z której pochodzi Andres Iniesta.
Wspinaczka na szczyt góry w Parku Penyal d'Ifac w towarzystwie rozgadanych mew. Położna nad kurortem Costa Blanca. Z lekkim niedowierzaniem, że tak niska góra może wyzwolić tyle adrenaliny i być poprowadzona po śliskich skałach, często na krawędziach. Nic dziwnego, że przeznaczona dla dorosłych od 18 roku życia. Sama miejscowość Calpe też warta uwagi. Piaszczyste i kamieniste plaże, jaskinie, laguna z flamingami w środku miasta!
Altea to urocza miejscowość pełna krętych wąskich uliczek i pięknych domków, pełna roślin i ludzi, często zamieszkana przez bogatych Rosjan, Anglików, Skandynawów. Perełka w tym regionie, doskonale przygotowana na gości (bary, restauracje, deptaki).
I chyba największe wrażenie piękna i zachwytu nad naturą przyniósł ostatni dzień na Ruta las Calderonas. Kanion, skały w kolorze ochry, odwaga chłopaków gibających się na linach między skałami, dzielni wspinacze skałkowi, wąski szlak porośnięty bujną roślinnością i wielka zapora wodna.
Z podróży zapamiętuje się też smaki, a Hiszpanię uwielbiam za proste, pełne warzyw i kolorów dania, paellę, wino i horchatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz