Zmęczona codziennym rytmem, zostawiłam wszystko, żeby nabrać sił na następne lata. Z ekipą o jasno sprecyzowanym celu, plecakiem i ćwiczeniami duchowymi Ignacego, ruszyłam szlakiem Camino Ingles do Santiago, a potem do Fisterry. Nie trzeba przejść tysiąca kilometrów, żeby na nowo poczuć radość życia i dużą wdzięczność.
Dziękuję autorom za możliwość dostosowania do własnych potrzeb kilku malowniczych zdjęć. Pozdrawiam caminowiczów:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz