"Żeby tak wyruszyć w drogę, trzeba być szalonym". Wróć:) "Trzeba być szalonym, żeby tak dalej żyć". Brak odwagi, wygoda, obrośnięcie w "życiowy tłuszcz", przyzwyczajenia nie pozwalają nam na ryzykowne, szalone działania, na życie z dobrze pojętym rozmachem, poznawanie, smakowanie, czucie tego, co najlepsze w świecie. Niby chcemy gdzieś pojechać, ale gdzie ten zapał, pomysłowość, organizacja? Więc może jednak lepiej popracować, wrócić do bezpiecznego domu, ponarzekać na rozkopane drogi, korki, paskudne wiadomości, nieużyteczne informacje, szarą rzeczywistość. "Każdy ma to, na co się odważy".
Żeby odwrócić takie myślenie Kacper Godycki-Ćwirko kupił bilety dookoła świata, wstał od biurka i ruszył w drogę na pół roku. Korzystał z wszelkich niedostępnych przeciętnemu turyście atrakcji, opowiadając bez nadęcia powoduje cierpnięcie skóry, wywołuje lekką zazdrość, podziw i szacunek. Ta podróż i książka to żywioł, świeży powiew wolności, umiłowanie życia i świata na 100%, choć to takie zwykłe rozkręcenie "Projektu Miliona Pasji". Normalny człowiek, żyjący w mieście, pracujący na etacie, borykał się ze zwykłymi problemami jak inni, zaciskał pasa, by spełniać swoje marzenia. Tyle, że nauczył się czerpać z życia przyjemność, radość, siłę, docierać do takich miejsc, o których biura podróży i wszelkie przewodniki milczą. Zobaczył w pół roku 16 krajów (w ciągu życia- 40), w 129 dni okrążył ziemię, "pękał w szwach od pozytywnej energii". To jest to!
Oto kilka przykładów z podróży Kaca:
- zdobywa najwyższe punkty gór, lodowców, gejzery, wydmy,
- schodzi w głąb Doliny Śmierci, przemierza pustynie, największe solnisko świata,
- jest świadkiem tsunami, lawin błotnych, powodzi, trzęsieniea ziemi,
- zanurza się między ławice rekinów, żółwii czy delfinów, łowi w ciemności ośmiornice i piecze je na ognisku,
- pomieszkuje na samotnej wyspie (najbliższy ląd w odległości 2.078 km),
- smakuje czarną piranię, pieczoną barakudę, i inne niesamowite ryby, egzotyczne owoce o oszałamiającym smaku, wyglądzie, kolorze i kształcie. Zagląda do kuchni, uczy się nowych smaków. Je gulasz z antylopy, zupę z koziego łba, świeże jeżowce. Pije drinki ze sfermentowanej kukurydzy, whisky ze stuletnim kawałkiem lodu z lodowca (pomimo pękniętych błon bębenkowych). I obowiązkowy łyk wódki na odkażenie. Na przełamanie barier i otwieranie drzwi między ludźmi serwuje Perro Salvaje.
Po powrocie z tej niezwykłej wyprawy pragnie zagubić się jeszcze w Czarnym Lądzie i poczuć go najmocniej jak się da. W podróż do Afryki jeszcze się wybierze. "Bo nie chodzi o to, by znaleźć byle jakie zajęcie w oczekiwaniu na śmierć". Nie marnuje życia, on je pochłania, spotyka ludzi sobie podobnych, którzy utwierdzają go w przekonaniu, że właśnie tak trzeba żyć, by nie stracić tego, co najważniejsze, by dawać innym czas, czerpać siłę z nowych doświadczeń, każdego dnia wykorzystywać nowe szanse.
Każda zmiana jest lepsza, gorsze jest tkwienie ciągle w tym samym miejscu!!! To bardzo ważne, by ciagle poznawać coś nowego, odkrywać, nie popadać w rutynę. Marzyć, planować, być w ciągłym ruchu, podejmować wyzwania, przegrywać, by uczyć się siebie, dawać sobie szanse na wygraną. Poznawać ludzi, którzy w każdym zakątku są inni, potrafią wskazać, co w danym miejscu najpiękniejsze, godne uwagi, nauczyć lokalnych sposobów na przeżycie. Zachwycać się, przełamywać opory, nie zamykać się normami, zwyczajami, rozmawiać. A potem ruszać dalej.
Ja nie mogę i nie powinnam czytać takich książek, ten "pozorny luksus łatwego życia tak potwornie kusi". Odwagi i szaleństwa brak... A przecież wyrwanie się na kilka miesięcy w roku, mogłoby tak zmienić życie. Polecam też blog Kacpra z cudownymi zdjęciami z podróży.
Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata
Kacper Godycki-Ćwirko
wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2013
liczba stron: 240
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz