18.12.2014

Widziałam



Maria Wiernikowska nie lubi, gdy określa się ją mianem dziennikarki wojennej. Kiedy pracowała w latach 80-tych i 90-tych dla Polskiego Radia, Radia Zet, Gazety Wyborczej, Telewizji Polskiej, to głównie jako korespondentka z miejsc, w których toczyły się wojny, konflikty. Widziała i przeżyła odważnie naprawdę wiele, nie zazdroszczę. Taka adrenalina, jak sama przyznaje, leży w jej naturze, ponieważ w swoim życiu od zawsze lubi przygody z małym dreszczykiem emocji. To taka "fizjologiczna potrzeba ryzyka", która w niej drzemie.



Reportaże zawarte w książce "Widziałam. Opowieści wojenne" to relacje o istotnych wydarzeniach z: Ukrainy, Armenii, Litwy, Gruzji, Afganistanu, Rosji, Serbii, Bośni, Chorwacji, Czeczenii. Są to głównie wojny, ale też pucz moskiewski, oblężenie parlamentu na Litwie, obozy działające w celu oczyszczania etnicznego. To notatki z życia, które dzieje się zawsze obok strzelania, bombardowania, notatki o tym, że jedni paradują sią z bronią, inni obok padają od bomb, cierpią niewyobrażalne męki lub umierają.

Krótkie zdania, które można wyczytać spośród gorących relacji na żywo są niezwykle trafne, odważne, wstrząsające. Autorka jest z tymi, pośród których żyje, często ryzykuje, aby oddać całą prawdę o wydarzeniach, przeżywa, kiedy niewinni tracą swój dorobek życiowy czy wartość najcenniejszą - życie. Cel takiego relacjonowania argumentuje na koniec, kiedy przykrywa swoją kurtką cierpiącą, zalaną krwią staruszkę, a potem trzyma ją za rękę. W takim momencie wie, po co tu jest, taki jest sens jej pracy. Poza tym jest przekonana, że praca dziennikarzy ma naprawdę duże znaczenie, jest w stanie spowodować zakończenie konfliktu, zamknięcie obozu, odwracać dziejowe momenty itd. Zbrodniarze bowiem na szczęście nie lubią, kiedy się ich kameruje i pyta o prawdę, unikają reporterów, którzy szybko na żywo relacjonują. Delikatna narracja tej książki pozwala przeżyć czytelnikowi te wszystkie wydarzenia, być tam gdzie ona, nie osądzać nikogo.

Autorka przeżywa mocno, kiedy widzi strzępy żyjącego człowieka w Czeczenii okaleczonego przez rosyjskich lotników. Rozerwane udo i kość mężczyzny, "niesamowite, ile mięsa i krwi może być w jednej ludzkiej nodze. A jaka śmiesznie cienka przy tym skóra, we frędzlach."Nie ma gdzie uciekać, bomby lecą niespodziewanie, głośno i mocno uderzają, a przecież około 70% Rosjan oficjalnie było przeciwnych natarciu na Grozny (1995 rok). I tak fakt po fakcie, szybko podawane są przez autorkę kolejne informacje.

1. Na początek doniośle o Ukrainie i Majdanie, ponieważ frustrujące są jednostronne, niepełne i płytkie informacje medialne przekazywane nam pośród tylu innych wiadomości. Głos reporterki jest zdecydowany i dotyka wielu ważnych kwestii.  Młodzi chłopcy nie powinni umierać za Majdan, oni przecież kochają życie. Europa jest odpowiedzialna za Ukrainę. To, co się tam dzieje, to nowy typ wojny, "nie trzeba już zdobywać przyczółków ani bombardować miast. Wystarczy zakręcić kurki z gazem i ropą, odstrzelić satelitę informacyjnego, zablokować internet na giełdzie i w bankach."

2. Armenia (1990 rok)- "Więc to jest wojna - powtarzałam z niedowierzaniem patrząc na pociągnięte jakąś ciemną pastą twarze żołnierzy w otwartych trumnach. To jest wojna - myślałam wyjeżdżając ze szpitala, gdzie umierał kolejny mężczyzna z rozszarpanymi wnętrznościami". Zachód często nie rozumie tego, co dzieje się na wschodzie, pozwala, nie ingeruje, a Wschód "woli być żywym reakcjonistą niż trupem demokraty."

3. Litwa - parlament - około 45 tysięcy osób atakuje budynek, czołgi wgniatają ludzi w błoto, atakowana jest telewizja, która relacjonuje wszystko na żywo. Prasa, redakcje zostają wyrzucone z budynku. Przez długi czas więźniem jest prezydent Landsbergis z grupą najwierniejszych. Gdy planowany jest desant na budynek, stawiane są ośmiotonowe bloki betonowe, zabarykadowane okna i drzwi. Parlament przez wiele dni się broni. W 1991 roku przez dwa tygodnie, dzięki dziennikarzom (którzy spali godzinę-trzy na dobę) w Wilnie można było niejako na żywo być świadkiem upadku radzieckiego imperium.

4. Afganistan - szczęśliwe są dzieci, którym udało się przeżyć? Sześcioletni Raszid pracuje w fabryce dywanów w Kabulu, siedzi na podłodze i próbuje wiązać supełki. Starsi chłopcy pracują na piętrze ustawionym z żelaznych kontenerów. Dywany tkane przez sieroty w Kabulu przynoszą firmie duże zyski. Półtorametrowy kilim jedwabny pójdzie za 1200 dolarów. Dziecko zarabia tu dolara miesięcznie!! Dyrektorka zapewnia, że dzieci pracują 4 godziny dziennie, dostają obiad i chodzą do szkoły, ale to wszystko nieprawda. Na bazarach to dzieci zachwalają swój towar i sprzedają go, albo lepią chleb w piekarni. Inne okradają ludzi z taksówek. Na skutek wybuchów min mnóstwo dzieci i dorosłych ma zamiast nóg kikuty, w Afganistanie żyje 60 tysięcy osób po amputacji. Po 14 latach sowieckiej interwencji  i wojny domowej w tym kraju jest podobno 10 milionów min, a oczyszcznie terenu może potrwać i 30 lat:(

5. Serbia, Chorwacja, Bośnia - tu z relacji z 1992 roku reporterka opisuje obozy, które skupiały tysiące wynędzniałych ludzi, w celu oczyszczania etnicznego. "Piszczele i czaszki obciągnięte wiotką skórą, wyłupiaste oczy, sterczące ramiona". Głównym pokarmem była trawa i woda. "Oczyszczanie narodowe polega na przewożeniu wysiedlonej ludności z jednych obozów do innych dla wywarcia nacisku na międzynarodową opinię. Serbowie chcą pokazać, że jedynym ratunkiem dla bezdomnych i głodnych Muzułmanów i Chorwatów jest emigracja". Czyszczenie etniczne jest prowadzone przez wielu, u każdego na swój sposób: przez armię, przez lokalne władze, anonimowych bojówkarzy. Napiętnowani nie mają więc spokoju. brrr... Widok codzienny to spalone meczety, snajperzy na budynkach, leżące tu i ówdzie zwłoki cywila (nie warte ryzykowania pochówku, leżą w strefie ziemi niczyjej), płonące domy, uciekający ludzie, aresztowania i tortury więzienne/obozowe ojców i mężów, płączące matki, rodzeństwo walczące przeciw sobie (bo jedno jest w HVO, drugie a Armii BiH). Muzułmanie chcą oczyścić miasto z Chorwatów, Chorwaci z Muzułmanów, choć niektóre miasta (jak Mostar, od zawsze było wielokulturowe). W 1993 Chorwaci podpisali układ z Serbami o podziale między sobą, a co z Muzułmanami? Na ścianie budynku widnieje napis "Muzułmanie won!".

Czasem nie wiadomo dlaczego wybucha wojna, czasem mężczyźni prężą się z bronią, chcą pokazać swoją siłę, bojowy rynsztunek. Potem wszystko rozkręca się niewyobrażalnie szybko i za bardzo. Tylko kto lubi wojnę? Żołnierze walczą. Mieszkańcy żyjący w tle cierpią mocno, ale po cichu. A dziennikarze przyjeżdżają i odjeżdżają z poczuciem wyrzutów sumienia i smutku, z pytaniem po co to wszystko? Maria Wiernikowska opowiada o tych wszystkich miejscach z punktu widzenia kobiety, jak sobie tam radzą zwykli ludzie, jak żyją mimo wojny, piekła, które ciągle gdzieś trwa, zmienia tylko swoje miejsca.

Widziałam
Maria Wiernikowska
wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2014
liczba stron: 250

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...