Poruszająca powieść dla młodzieży o samotności, trudnej przyjaźni i odwadze. Mimo, że nastoletniość dawno już u mnie minęła, przeczytałam ją z wypiekami na twarzy. A zanim doszłam do miejsca, w którym wyjaśniło się, kto jest skrywany w pokoju na górze, towarzyszył mi lekki niepokój.
Ta powieść wywołuje w czytelniku sporo emocji. Zaciekawienie, lęk o bohaterkę, współczucie na to, co Lampka przeżywa i czego doznaje od życia, radość kiedy emanujące z niej dobro, ciepło rozchodzi się na innych i w końcu widać pozytywną zmianę w jej życiu. Bo w pewnym momencie czucie się przesyt i złość, bo tak nie może być, żeby mała bezbronna istota ciągle musiała iść pod wiatr. Autorka dobrze o tym wie, i stopniowo daje satysfakcję i bohaterce i czytelnikowi, zaczyna prostować drogę Lampki, bardzo drobnymi krokami zmierzać ku lepszym rozwiązaniom. Samo pokonanie strachu przed stworem, próba nauki czytania, cierpliwość wobec nowych członków rodziny w Czarnym Domu (spracowana Marta, małomówny konstruktor Nick, otoczony specjalną troską mistrz cięcia - Lenny) budzą nadzieję, że jej los musi się odmienić. Mała Emilia słusznie złości się na nauczycielkę i działa wbrew jej okrutnie wypowiedzianemu zdaniu, że "Kto urodził się leszczem, nie umrze szczupakiem, nie ma na to
rady". Bo półsierota, dziecko latarnika - alkoholika, musi znaleźć swoje miejsce w świecie, pokonać swoją niepewność, brak wiary we własne możliwości. I nikt w rodzaju surowej nauczycielki panny Amalii, owianego licznymi historiami postać admirała ani dziwaczni członkowie wesołego miasteczka, nie mogą zburzyć jej prawa do szczęścia. A sztormowy wiatr, który pewnego wieczoru przyniósł ze sobą splot nieoczekiwanych i trudnych zdarzeń, musi w końcu mieć swój kres, musi zabrać "udaną dziewczynę" ulepioną w dobrej gliny bohaterki na morze, przypomnieć Czarną Em, obdarzyć ją dobrymi przygodami i czułością taty. Skrywany w wieży pod łóżkiem Edward musi odzyskać wiarę we własne możliwości, podążyć za naturą, nie tylko patrzeć na morze. A w ponurym martwym Czarnym Domu naturalnie znów gości śmiech.
Tak sobie myślę, że Lampka maksymalnie wykorzystała jeden wolny dzień, który miała do dyspozycji. I tak naprawdę, nie myślała tu o sobie. A tyle dobra z tego wypłynęło. Pojawiła się iskra nadziei dla jej taty, dla Ryby, dla rodziny z Czarnego Domu. Ale wymagało to dużego wysiłku, niesamowitej odwagi i wrażliwości na drugiego człowieka, codziennej pracy i zaplecza trudnych doświadczeń.
To opowieść o szarej smutnej latarni, burzliwym morzu, baśniowym wątku miłości do syreny, piratach, ciepłu ogniska, sile człowieka. Kalectwo, choroba alkoholowa, śmierć, strach przed nowym/nieznanym, siła do życia i pokonywania przeciwności losu, ubóstwo, rutyna pracy - każdy może odnaleźć tu wątek dla siebie. Debiut holenderskiej pisarki i ilustratorki
Annet Schaap, został nagrodzony m. in. prestiżowym Złotym Rysikiem i
przełożony na szesnaście języków. Jest wspaniały, poruszający i przenosi na odległy półwysep.
Lampka (holend. Lampje)
Annet Schaap, tłumaczenie: Jadwiga Jędryas
wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2020
liczba stron: 328
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz