Wędrujemy z Turlututu statkiem kosmicznym na księżyc i do krainy lodu po lekkim naciśnięciu odpowiednich guzików. Potrząsamy książką i mieszamy z nim farbę żółtą z niebieską, by powstała zieleń, potem dmuchamy ścianę, żeby naniesiona farba wyschła. Śpiewamy i zaczyna padać deszcz, a później wychodzi słońce. Mamy też prezent i idziemy na urodziny, pukamy w drzwi książkowe, zapalamy światło, śpiewamy "Sto lat".
Najwięcej śmiechu jest podczas czarowania osoby czytającej, pocieranie jej nosa, pociąganie za ucho, efektem czego jest nazywanie przedmiotów zupełnie inaczej, niż jest w rzeczywistości (Pampuńć nie jest nowością dla tych, którzy książkę testowali, oczywiście wygrywa. Choć ostatnio chiński telefon też tkwi gdzieś w głowach:). Odgadywanie, gdzie się ukrył Turlututu jest oczywiście wyczekiwane w napięciu, bo nagrodą za prawidłową odpowiedź jest buziak i cukierek.
Zabawa z tą książką bardzo jest przez nas lubiana, więc serdecznie ją polecam. Książka w 2013 roku dostała wyróżnienie w kategorii Kultura w konkursie "Świat Przyjazny Dziecku" zorganizowanym przez Komitet Ochrony Praw Dziecka.
Turlututu. A kuku, to ja!
tytuł francuskiego oryginału Coucou, c'est moi! Turlututu
Hervé Tullet
wydawnictwo Babaryba, Warszawa 2012
liczba stron: 82
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz