Wiolinek, Akordeoniusz, Zbębyszek i malutki Jajuńciek to rozbawione i głośne towarzystwo, które musi wyruszyć w poszukiwaniu lepszego losu. Niewielki zajączek w sytuacji kryzysowej pokazuje swoją ogromną odwagę. Osobowość, odwaga nie zależą przecież od wzrostu.
Poczciwa babcia martwi się o los swoich wnucząt i prosi, by wyruszyli w świat i grali na instrumentach najpiękniej jak potrafią, by zarobić choćby na marchewkę. Ich tułaczka trwa od miasta do miasta, przez łąki, lasy i wioski. Aż trafiają do "spowitych mgłą murów wielkiego miasta". Grając na skwerze w środku miasta narażają się groźnemu królowi, który ma na nich ogromną chrapkę. A złość, że mieszkańcy nie doceniają jego symfonii, tylko przyklaskują jakimś obszczyportkom, jest wielka.
Maleńki Jajuńciek swoją odwagą, wysoką, mocną i radosną grą na flecie doprowadza złego króla Lugubrosa do szału. Na nic zdały się jego plany kulinarne (smażony zając w pomidorach, skwareczki, pasztet), ze złości pęka "jak ogromny balon". Radości mieszkańców miasta z tego powodu nie było końca, pałac króla zmienił się w wielką ptasią stołówkę, nadeszła wiosna. A babcia ruszyła z wnukami szukać lepszego życia.
Dur-de-mol, mgrh, pim-pi-lim-pi, tra-la-la, grumbs, i wiele innych odgłosów, które możemy wykorzystać, by pograć razem z zespołem muzykalnych zająców albo podenerwować się z królem Lugubrosem.
Jajuńciek. Bajeczka trochę irlandzka
Paweł Pawlak
Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2005
liczba stron: 28
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz