16.01.2015

Pestki winorośli i trzy jabłka

Marcin Sawicki, historyk i nauczyciel, swoją podróż do Armenii i Gruzji opisał w reportażach (czy raczej w "wyznaniach miłości") pt. "Pestki winorośli i trzy jabłka". Widać w nich pasję autora tą częścią świata, widać wiedzę i zachwyt ludźmi, miejscami, historią, klimatem, specjałami kulinarnymi.

Gruzja to mieszanka ludzi mówiących w języku rosyjskim, gruzińskim, ormiańskim, angielskim. To stare, urokliwe mieszkania z wyposażeniem z lat 50-tych, z niedziałajacą wodą albo światłem (i zasadą: "potem się naprawi"). To mieszkańcy, którzy nie wyjeżdżają, bo po co i gdzie, skoro tutaj jest tak pięknie i dobrze. Najsłodsze arbuzy, najpyszniejsze dania, najfajniejsze toasty wznoszone przy najlepszym winie, cudowne marszrutki, piękne Gruzinki, zakochani w swoich żonach Gruzini. To "prawdziwi mężczyźni Kaukazu", którzy rządzą swoimi kobietami, "są jak wilki". Kto ich urazi, rzucają się na niego i biją. To także upodobanie do postkomunistycznych reliktów, co widać w ich gustach, urządzaniu domów, w kuchni, a nawet w architekturze miast. Bo przecież "Stalin był dobry dla Gruzji, kochany, wielki człowiek":)

Armenia jest w opisach autora postrzegana z kilku perspektyw: jest surowa, od zawsze walcząca z górzystym, bogatym i tajemniczym ukształtowaniem natury. Mieszkańcy mają w pamięci biblijną górę Ararat Małą i Wielką (Święta Góra Masis), na której zatrzymał się Noe ze swoją arką, by sprawiedliwi i mężni zasiedlili ziemię na nowo. Leży ona w granicach Turcji, i nie daje o sobie zapomnieć mieszkańcom Hajastanu. Ziemia jest tu żyzna, trawa bujna, latem ze wszystkich okolicznych miejsc spędzają bydło na wypas, i dla każdego wystarcza. Tu została wystawiona przepiękna katedra. Ararat jest dla współczesnych Ormian mitem, ale i znakiem jakości. Produkują więc wino marki Ararat, ormiański koniak, piwo, sok, nazywają Araratem sklepy, drużyny, restauracje, hotele. A doniosła i piękna góra, stoi dumnie nad krainą, wiecznie ośnieżona, niezwyciężona przez najazdy. Będzie trwać zawsze.

Ormianie związani byli z Rosją, był to związek potrzebny, jak twierdzą rozmówcy autora, pożądany. Bo to Rosja obroniła ich przed Turkami i Muzułmanami. Są praktyczni, nie ufają, tak jak Gruzini romantycznym zrywom. Mają własne niepodległe państwo, nie wiedzą tylko na jak długo. Armenia to opustoszałe miasta. Jedynie w stolicy kraju - w Erywaniu prężnie kwitnie życie nocne. Pozostała po ZSRR architektura sowiecka, rosyjskie bazy wojskowe, jasnowłose małżonki słowiańskich sołdatów. 
Armenia to także miejsce życia sekty Mołoko. Sekta Mołoko, czyli prawosławni protestanci, którzy odrzucili zwierzchnictwo cerkwii prawosławnej. Odrzucili władzę carów, odmówili pójścia w "sołdaty", przepędzeni z własnej ojczyzny osiedli na kamienistej ormiańskiej ziemi. Kontaktują się z ludnością, ale utrzymują dystans. Są uczciwi do bólu, pracowici, o surowych obyczajach. W czasie postu nie stronią od mleka (stąd ich nazwa) i "mleka duchowego". Pielęgnują swoją odrębność, zachowują własne obyczaje, język, religię i sposób bycia. Nie uznają popów i ikon. Nie palą, nie piją, żyją godnie, skromnie i bez pogoni za wszelkim dostatkiem. Nikomu nie wadzą, ani nie szkodzą. Uprawiają ziemniaki, kapustkę, hodują krowy.
W Armenii jest Instytut Matenadaran - miejsce niezwykle ważne dla każdego bibliofila. Matenadaran oznacza księgozbiór. To tutaj przechowuje się 17 tysięcy starodawnych rękopisów (w języku perskim, łacińskim, greckim, ruskim, japońskim), 100 tysięcy archiwalnych dokumentów i unikalnej kolekcji starodruków. Tu są oryginalne dzieła ormiańskich filozofów, medyków, historyków, geografów, przekłady starożytnych klasyków. Oryginalne zbiory Instytutu dzięki diasporze cały czas rosną, a Ormianie ich strzegą, bo nie ufają ani ludziom ani naturze. I ogólnie nie widać ich publicznie z książką czy gazetą w ręku.
Armenia ma twarz dziewczyny: północ tworzy kształtną głowę, długa szyja spogląda w stronę Turcji, podpierając się o szczyty Araratu. Jezioro Sewan to ozdobny błękitny kolczyk. Kark zaczyna się od Erywania i ciągnie po bogaty w wino i brzoskwinie rejon Wajoc Dzor. Naszyjnik tworzy pasmo górskie Meghri, aż do granicy z Iranem. Tułów jest odcięty przez Azerbejdżan i Górski Karabach.

Z nieba spadły trzy jabłka: jedno dla tego, który opowiadał, drugie dla tego, kto słuchał, trzecie dla tego, kto zrozumiał:) 

Marcin Sawicki
Pestki winorośli i trzy jabłka.
Reportaże z podróży do Gruzji i Armenii
Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2014
liczba stron: 208

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...