Jako antidotum na "Holyfood" Szymona Hołowni polecam "Seks, betel i czary" Aleksandry Gumowskiej. Badania
antropologiczne Aleksandry Gumowskiej skrzętnie i gładkim językiem
zostały opisane w „Seks, betel i czary". Autorka wyruszyła śladami Bronisława Malinowskiego,
aby porównać życie seksualne dzikich sprzed niemal stu laty,
z tym, co teraz dzieje się na Wyspach Pacyfiku. Społeczność
Trobriandczyków obserwuje wielu antropologów i
pseudonaukowców z całego świata. Odwiedzają ich też
seksturyści, którzy chcą doświadczyć tego, co udało im
się przeczytać.
To miejsce niezwykłe:
szaropiaskowe dachy z wysuszonymi liśćmi pandanusa, ściany
plecione z suchych liści bananowca, ciemnozielone palmy,
rododendrony, oleandry, hibiskusy, mangowce, bananowce, pomelo,
papaje, jasnozielone trawy. Świat bez prądu, gazu, kanalizacji,
linii telefonicznych (choć telefony komórkowe coraz częściej
mieszkańcy posiadają, niekoniecznie działają). To tropikalne
wyspy z hałaśliwymi cykadami i papugami. Nie ma tygrysów,
czy innych drapieżników, były podobno krokodyle i
miniaturowe kangury, ale dawno temu. Relacje z życia plemion autorka
skupiła wokół trzech głównych zagadnień. Pierwsze:
seks. Drugie:
orzech betelu. Trzecie:
magia.
Aleksandra Gumowska
Seks, betel i czary
wydawnictwo Znak, Kraków 2014
liczba stron: 320
fot. ze strony: polskie radio.pl
Seks towarzyszy mieszkańcom wysp zawsze i wszędzie. To wpisane jest w
ich kulturę i charakterystyczne tylko dla nich. Dozwolony od 14-15 roku życia, niczym nieskrępowany, nie obwarowany zasadami
moralnymi, z jak największą ilością osób płci przeciwnej,
co powoduje uznanie lokalnej społeczności. „Masz seks z wieloma
dziewczynami - jesteś mężczyzną". Dla 18-latka „Seks z
dziewczynami jest bardzo słodki. Jak trzcina cukrowa".
Wstyd
przecież kochać jedną osobę, no chyba że to już mąż
czy żona, tu obowiązuje dyscyplina, a wykryta zdrada jest surowo
tępiona i karana. Z seksu, potu i magii rodzą się dzieci. Wódz
ma ośmioro dzieci z jedną kobietą, pięcioro z drugą. Z każdego
dziecka się cieszy, każdemu jest w stanie zapewnić byt, głównie
dzięki uprawom i pracy w ogrodzie, oraz darom składanym przez
bliskich i sąsiadów. Ogólnie dzieci rodzą się tu
często i są wielką radością, piersią mamy karmione do roku czy
dwóch. Porody odbywają się niemal w 100% naturalnie, w domu
lub na łonie natury, tylko czasem kobieta ma nakaz dotarcia do
szpitala, jeśli wcześniej zgłaszała się na badania i te wykazały
jakieś problemy. Małżeństwo bez dzieci nie istnieje. A
podobieństwo dzieci do siebie jest wstydem dla ojca, bo oznacza, że
mało włożył serca w ich wychowanie, niewłaściwie je uformował
albo wychowywały się bez ojca.
Populacja
cały czas rośnie, wioski są regularnie zaludniane nowymi
członkami. Istnieją obawy, że zostaną przeludnione. Już lasy są
coraz mocniej karczowane, brakuje środków do życia. Za
czasów Malinowskiego na Kiriwinie żyło 8,5 tysiąca
mieszkańców, w 2000 roku 38 tysięcy! Mieszanie się ludzi między
miejscowościami jest tępione, a osoby przekraczające normy są bite lub zabijane.
Magia
miłości, bo o tej najwięcej, jest tak silna, że przyciąga nie
tylko mieszkańców do siebie, ale i turystów,
seksturystów, ludzi uzależnionych od seksu, chorych,
dokonujących gwałtów, kazirodztwa.
A
co z antropologami, którzy zamieszkują na wyspach, by
obserwować Trobriandczyków? B. Malinowski zostawił po sobie
wiele różnych zapisków, podobno miał różne
doświadczenia, również homoseksualne (ze Stanisławem
Ignacym Witkiewiczem).
Orzech
betelu podarowany
komuś to znak, że chce mieć z tą osobą coś wspólnego,
przyjaźnić się, czy kochać. Używka z rzutego orzecha staje
się afrodyzjakiem. Betel jest dawany w podziękowaniu za seks.
Przechowywany przez mężczyzn z przeznaczeniem dla kochanek, a
ukrywany przed siostrami, które też chętnie by posmakowały.
Kochanka musi wiedzieć jaką ilość betelu ma mężczyzna, bo to
świadczy o jego zamożności. Nawet żonie wypada
podziękować raz na jakiś czas i do tego też służy betel. Bez
betelu niektórzy nie byliby w stanie rano wstać, rozmawiać,
otwierać się na innych. To tak jak z innymi używkami, do których
organizm się przyzwyczaja. Można go starkować na proszek i wrzucać
prosto do ust. Mocny i cierpki smak paraliżuje co wrażliwsze kubki
smakowe.
Magia
służy każdej sferze życia, ziółka stosowane są na
płodność, na zakochanie. Czarownice według Trobriandczyków
istnieją, wyglądają jak inni mieszkańcy. Mogą przybrać wygląd
kogokolwiek z bliskich czy dalekich, aby wystraszyć czy zaszkodzić.
Boją się ognia i rożnego rodzaju roślin, które należy
przy sobie nosić, żeby je odstraszać. Czarownik odpowiednio
przygotowany para się czarną magią, ma specjalny
zestaw olejków i mikstur. Może pomóc lub zaszkodzić -
rzucić czar na kobietę w połogu czy całą rodzinę. Duchy mogą
się łatwo obrazić, kiedy ludzie działają w sposób
niezgodny zasadami przyjętymi w kulturze danej społeczności. Na
szczęście lub nie, dotarli tam chrześcijanie z nauką w Boga, i
nie wszyscy już wierzą w czarownice. Nabożeństwa są niezłą
imprezą, na której nowi wyznawcy Boga tańczą, śpiewają,
klaszczą, wpadają w trans, szepczą modlitwy, krzyczą
Alleluja. Magia powstrzymuje ich przed byciem chrześcijanami na
100%.
Z niezwykłym zapałem i obrazowością autorka opisała tę odległą nam
kulturę. Polecam
serdecznie.
Aleksandra Gumowska
Seks, betel i czary
wydawnictwo Znak, Kraków 2014
liczba stron: 320
fot. ze strony: polskie radio.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz