Opadły mgły i las ze snu się budzi, przylaszczki dzielnie wystawiają się do słońca. Nadeszła kolejna wiosna, a z nią chęć udania się do lasu, żeby zasilić Ziemię o kolejne tysiące nowych drzew. W tym roku zdecydowanie dużo liściastych (grab, lipa, dąb, brzoza), trochę stref przyjaznych dla ptaków i nasadzenia bioróżnorodnego ekotonu (jabłoń, grusza, śliwa, głóg, jarząb). Pogoda w połowie kwietnia tak kapryśna, że zamarzały ręce, przemakały buty, a wiatr smagał jak by chciał przegonić ludzi z dzikich terenów leśnych. Kleszczom to nie przeszkadza, poruszają się szybko i zwinnie, i nie wiadomo kiedy zaszywają się w skórę. Żurawie i bociany ożywione i w pełni zwarte i gotowe do godów i wysiadywania jaj. Sarny jak zwykle przemykają ukradkiem z wielką gracją. Miałam nadzieję, że w końcu zobaczę łosie z bliska w naturalnym otoczeniu, bo coraz częściej się pokazują, ale te stwierdziły, że jeszcze muszę trochę na nie poczekać:)
1.05.2021
Mama w lesie 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz