14.01.2020

Władcy jedzenia


Lubię tak dopracowane i przemielone reportaże, kiedy autor zagląda tu i tam, dopytuje, śledzi, bada, nie unika trudnych rozmówców, i w przystępny sposób prezentuje to, co zbadał na kilku kontynentach. W tym przypadku są to mechanizmy rządzące współczesnym przemysłem spożywczym, w którym liczą się tylko wielkie korporacje, dążenie do eliminacji małych przedsiębiorstw, brak troski o zdrowie człowieka i jego środowisko.

Przerażają miejsca, do których dociera autor, zaskakuje krótkowzroczność tych, dla których najważniejszy jest zysk i życie tu i teraz, bez świadomości tego, co dalej, co zostanie dla innych pokoleń. Smutne to i wstrząsające. Przedsiębiorstwa-szarańcze produkują na szeroką skalę, zalewają swoimi produktami cały świat, a ziemię, wodę, zwierzęta i środowisko traktują w sposób instrumentalny, byle zyskać jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Wybrane historie czterech popularnych produktów: wieprzowina, soja, tuńczyk w puszce i koncentrat pomidorowy, czyli najczęściej spożywane, poszukiwane i dostępne na rynkach światowych produkty, które dotarły do wszystkich zakątków świata, wypierając to, co rodzime, zdrowe i nie eksploatujące własnego środowiska. Firmy giganty są w stanie wysyłać produkty z jednego krańca świata na drugi, tylko po to, żeby wykorzystać tańszą siłę roboczą czy żyźniejszą ziemię, pominąć restrykcyjne kontrole, lekceważąc społeczne, środowiskowe i kulturowe koszta, które ponosi zwykła jednostka (zanieczyszczenia, eksploatacja i zanikanie pozyskiwanych masowo gatunków, eksploatacja sił człowieka i wykorzystywanie go do taniej pracy, eliminacja małych rolnictw). Firmy, które marzą o świecie bez barier, o bezrefleksyjnym konsumencie, o wykluczeniu drobnych producentów i zdeklasowaniu dobrych jakościowo, ale droższych czy mniej dostępnych produktów, o wpojeniu nawyku kupowania ich tańszych zamienników, zaopatrywaniu rynku przede wszystkim ich produktami. 

A co, jeśli pewnego dnia import produktów zagranicznych zostanie wstrzymany?
Co, jeśli środowisko zostanie tak skażone naszpikowanymi antybiotykami i innymi lekami odchodami trzody chlewnej, że nic tam nie urośnie, a ludzie się wyprowadzą?
Co, jeśli przy połowach tuńczyka, gatunek stopniowo zanika, a wraz z nim, giną miliony innych stworzeń morskich? A obróbka przemysłowa dla celów handlowych zmienia wykwinty smak na mdłą papkę, wzmacniając ją dodatkiem soli i oliwy.
Dlaczego nikt nie troszczy się o tych, którzy pracują sezonowo przy uprawie, zrywaniu i przetwarzaniu pomidorów, a przez resztę roku żyją w nędznych slumsach?
Ile kolejnych hektarów lasów Brazylii zostanie wyciętych na uprawę soi, wzmagając globalne ocieplenie, pozbawiając kontynent tlenu, by zaspokoić pragnienia konsumentów na tanie mięso ("kurczaki, krowy, świnie mają sojowy smak"!)?

"Czy w dzisiejszym świecie - przeludnionym, złożonym, zglobalizowanym i spragnionym taniego jedzenia - można uświadomić ludziom, że przemysłowa produkcja na dużą skalę jest zła i że lepiej kupić dwa razy droższą żywność wyprodukowaną z poszanowaniem środowiska?"

Władcy jedzenia. 
Jak przemysł spożywczy niszczy planetę
Stefano Liberti
tłumaczenie: Ewa Nicewicz-Staszowska
wydawnictwo Agora, Warszawa 2019
liczba stron: 320

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...