W 1926 roku Jerzy Jeliński idzie do pracy, głowa zaprzątnięta od miesięcy marzeniami o podróżach i przygodach sprawia, że wpada w kałużę, a ta oblewa słup ogłoszeniowy. Na słupie znajduje ogłoszenie Eugeniusza Smosarskiego o treści: „Wybieram się w podróż naokoło świata. Poszukuję jako towarzyszy dzielnych sportowców”. Nie zastanawia się długo. Kontaktuje się z autorem ogłoszenia.
Jeśli spotkacie na ulicy małą dziewczynkę na rowerze z zapakowaną pod kurtką Pippi, biegającą czy siedzącą w piasku, to będzie to moja córka, zakochana w rudowłosej bohaterce, o którą dba i pozwala jej na harce. Bo kiedy wraca z przedszkola i Pippi śpi z nogami na poduszce, musi dać upust jej nagromadzonej energii:)
Jesienne popołudnia jeszcze spędzamy na podwórku, ale dość krótko:), a wieczory bywają aktywne:) Trochę liczymy, trochę malujemy. Farby, kartony, folia bąbelkowa, pieczątki z liści, kolorowe drzewa, kwiaty, żyrafy...
Niech nie zmyli nikogo, że jest to gra podobna do Pędzących żółwi. Tu mechanika jest zmieniona, nie ma kart, którymi można cofać bohaterów na planszy, i mamy chyba większy wpływ na końcowy wynik, a kombinacje jak uzyskać dobry wynik są większe.
Alberta zrozumie wiele dzieci i cudnie ze zrozumieniem uśmiechają się słuchając tej opowieści. A w tej kwestii porannego wykonywania czynności to szczególnie. Bo przecież wtedy, gdy wskazane jest szybkie ogarnięcie się, dzieci potrafią wynajdować wiele zajmujących czynności.
Ale odlot! to bardzo odlotowy tytuł, doskonale oddaje tematykę książki i efekt jaki wywołuje lektura tej pozycji. Robi wrażenie podejście i ujęcie tematu. Wieloaspektowe albumowe wydanie z wartościową dopracowaną zawartością i ekstra wyklejką, która bardzo przyciąga znakami sił powietrznych czy linii lotniczych:)
"Wszędzie pełno zagadek, zawiłych pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Niektóre odpowiedzi znajdują się na końcu książki z zagadkami. Ale jak znaleźć pozostałe?"