Pan Patyk wiedzie pogodne spokojne życie z żoną - "swoją lepszą połową" i trójką patycząt. Kiedy wychodzi ze swojej dziupli rodowej, nie spodziewa się, że tak skończy się jego chęć do pobiegania wokół drzewa. Nie zawsze jest tak, że po wyjściu z domu, wracamy do niego ot tak.
Splot przygód, jakie dzieją się Panu Patykowi zapierają dech w piersiach. Ileż razy musi tłumaczyć się napotkanym dzieciom i zwierzętom, że nie jest zwykłym patykiem, strzałą, gałązką, misiem-patysiem, masztem, wieszakiem ani kijem! Los bywa okrutny, czy rzuci Pana Patyka z powrotem do dziupli rodowej? Na podwórku coraz zimniej stopy odmrożone, zmęczenie i osłabienie jest coraz większe. Głowa rodziny jest wyraźnie zagrożona. Rodzina tonie w smutku. Przecież nie mogą spędzić Bożego Narodzenia sami, bez "patytaty". Kto mam moc odmiany tej sytuacji? Komu będzie dłużny nasz bohater?
Na szczęście historia kończy się pozytywnie. "Dobrze wrócić do domu i do swoich korzeni".
Historia chwyta za serce. Jest pięknie przełożona z języka angielskiego i cudownie zilustrowana (kto zna kreskę z Gruffalo, ten wie:)
Pan Patyk (ang. Stick Man)
Julia Donaldson
ilustracje: Axel Scheffler
tłumaczenie: Joanna Wajs
wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2020
liczba stron: 32
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz