5.02.2015

Białe. Zimna wyspa Spitsbergen


"Zmysły wariują, zmęczenie i znużenie doskwiera coraz mocniej". Jeśli zastanawia cię, jak mieszkańcy lodowej krainy żyją, co piją, ile i dlaczego, skąd tak wiele działających przedszkoli, jak wykarmić niedźwiedzia czy oprawić renifera, które części są najpyszniejsze, jak przyrządzić naleśniki na bazie krwi, uwędzić język, jak stać się instruktorem fitness, nauczyć języka norweskiego... To trafiłeś na właściwe źródło. 
Ilona Wiśniewska, autorka reportażu pt. "Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" zamieszkuje Spitsbergen od 2010 roku, stąd niezwykła znajomość faktów, które dzieją się na lodowym archipelagu, wtajemniczenie w najbardziej zaciszne i niedostępne miejsca, w codzienne życie osadników i mieszkańców Dalekiej Północy.
To mieszanka narodowości (z 44 krajów), charakterów i upodobań ludzkich, dzika przyroda, ciemne dni i bardzo zimne zimy, jasne i zimne lata, zmagania z mrozem. Bogata i nietypowa fauna (niedźwiedzie, renifery, psy, lisy polarne, foki, morsy wieloryby, pardwy, fulmary, nurzyki, gęsi krótkodziobe). Osadników jest tu około 2,5 tysiąca, a niedźwiedzi pół tysiąca więcej. Wprowadzono już zakaz „arktycznego safari", na które przybywali bogaci Amerykanie i strzelali do bezbronnych niedźwiedzi, żeby zrobić zdjęcie i mieć trofeum. Dziś niedźwiedzie zabijane są wtedy, kiedy zagrażają życiu człowieka, a trzeba wiedzieć, że są ciekawskie i czasem zaglądają do miast i wiosek. Co roku dla przedszkolaków organizowany jest pokaz polowania na renifera, „a zabite zwierzę przywozi się na plac zabaw, gdzie ojcowie oprawiają je na oczach dzieci. Niektóre patrzą z obrzydzeniem, inne biegają w koło, wymachując odciętymi kopytami. Jedne kroją ścięgna jak należy, inne zatykają nosy, bo im martwy renifer pachnie, jakby ktoś puścił bąka". Ze skór fok szyje się buty, kamizelki, kapcie, torby, ochraniacze na taborety i krzesła, serwetki na stoły. Nie ma tu sali porodowej ani czynnego cmentarza. Kobiety na kilka tygodni przed porodem muszą stawić się na ląd, a zwłoki zmarłych też odsyłane są na stały ląd, bo trumien w tej ziemi się nie chowa.

Bywają takie tygodnie np. w lipcu, kiedy tundra jest zielona, „kwitnie malutkimi kwiatami, mchem i kudłatą trawą". W połowie września pada pierwszy śnieg, który nie zniknie, aż do czerwca. „Białe staje się ciałem. Przyszła zima. A z nią cisza. Za miesiąc będzie już zupełnie ciemno". Sama ciemność oczywiście nie jest problemem dla przebywających tutaj, ale samotność w ciemności już tak. Zmysły wariują. Zmęczenie i znużenie brakiem horyzontu doskwiera coraz mocniej. W pewnym momencie zaczyna się „permamentne wkurwienie nie wiadomo na co".
Daleko na północy mieszkańcy świętują to, co wynieśli ze swoich kultur, np. Oktoberfest, Dark Season Blues, festiwal jazzowy, Boże Narodzenie, ale wszystkich łączy jedno tutejsze święto - wschód pierwszego słońca wyczekiwany przez tak wiele miesięcy. To miejsce i klimat, w którym chce się i zostać i uciec jednocześnie. Ale nie ma jak, bo droga zwykle kończy się tuż za zabudowaniami. Na nic zda się kilka samochodów, autobus, skutery śnieżne..., no może helikopter?

Dzisiaj każdy może zdobyć biegun północny. W zależności od pokonywanego dystansu koszt wyprawy to kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy euro. Jesteście zainteresowani?

Ilona Wiśniewska
Białe. Zimna wyspa Spitsbergen
wydawnictwo Czarne 2014
liczba stron: 208

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...