"Zmysły wariują, zmęczenie i znużenie doskwiera coraz mocniej". Jeśli zastanawia cię, jak mieszkańcy
lodowej krainy żyją, co piją, ile i dlaczego, skąd tak wiele działających
przedszkoli, jak wykarmić niedźwiedzia czy oprawić renifera, które części są
najpyszniejsze, jak przyrządzić naleśniki na bazie krwi, uwędzić język, jak
stać się instruktorem fitness, nauczyć języka norweskiego... To trafiłeś na
właściwe źródło.
Ilona
Wiśniewska, autorka reportażu pt. "Białe. Zimna wyspa Spitsbergen"
zamieszkuje Spitsbergen od 2010 roku, stąd niezwykła znajomość faktów, które dzieją
się na lodowym archipelagu, wtajemniczenie w najbardziej zaciszne i niedostępne
miejsca, w codzienne życie osadników
i mieszkańców Dalekiej Północy.
To mieszanka narodowości (z 44 krajów),
charakterów i upodobań ludzkich, dzika przyroda, ciemne dni i bardzo zimne
zimy, jasne i zimne lata, zmagania z mrozem. Bogata i nietypowa fauna
(niedźwiedzie, renifery, psy, lisy polarne, foki, morsy wieloryby, pardwy,
fulmary, nurzyki, gęsi krótkodziobe). Osadników jest tu około 2,5 tysiąca, a niedźwiedzi pół tysiąca
więcej. Wprowadzono już zakaz „arktycznego safari", na które przybywali
bogaci Amerykanie i strzelali do bezbronnych niedźwiedzi, żeby zrobić zdjęcie i
mieć trofeum. Dziś niedźwiedzie zabijane są wtedy, kiedy zagrażają życiu
człowieka, a trzeba wiedzieć, że są ciekawskie i czasem zaglądają do miast i
wiosek. Co roku dla przedszkolaków organizowany jest pokaz polowania na renifera, „a zabite zwierzę
przywozi się na plac zabaw, gdzie ojcowie oprawiają je na oczach dzieci.
Niektóre patrzą z obrzydzeniem, inne biegają w koło, wymachując odciętymi
kopytami. Jedne kroją ścięgna jak należy, inne zatykają nosy, bo im martwy
renifer pachnie, jakby ktoś puścił bąka". Ze skór fok szyje się buty,
kamizelki, kapcie, torby, ochraniacze na taborety i krzesła, serwetki na stoły.
Nie ma tu sali porodowej ani czynnego cmentarza. Kobiety na kilka tygodni przed
porodem muszą stawić się na ląd, a zwłoki zmarłych też odsyłane są na stały
ląd, bo trumien w tej ziemi się nie chowa.
Bywają takie tygodnie np. w lipcu, kiedy
tundra jest zielona, „kwitnie malutkimi kwiatami, mchem i kudłatą trawą".
W połowie września pada pierwszy śnieg, który nie zniknie, aż do czerwca.
„Białe staje się ciałem. Przyszła zima. A z nią cisza. Za miesiąc będzie już
zupełnie ciemno". Sama ciemność oczywiście nie jest problemem dla
przebywających tutaj, ale samotność w ciemności już tak. Zmysły wariują.
Zmęczenie i znużenie brakiem horyzontu doskwiera coraz mocniej. W pewnym
momencie zaczyna się „permamentne wkurwienie nie wiadomo na co".
Daleko na północy mieszkańcy świętują to, co wynieśli ze
swoich kultur, np. Oktoberfest, Dark Season Blues, festiwal jazzowy, Boże
Narodzenie, ale wszystkich łączy jedno tutejsze święto - wschód pierwszego
słońca wyczekiwany przez tak wiele miesięcy. To miejsce i klimat, w którym chce
się i zostać i uciec jednocześnie. Ale nie ma jak, bo droga zwykle kończy się
tuż za zabudowaniami. Na nic zda się kilka samochodów, autobus, skutery
śnieżne..., no może helikopter?
Dzisiaj każdy może zdobyć biegun północny.
W zależności od pokonywanego dystansu koszt wyprawy to kilkanaście do
kilkudziesięciu tysięcy euro. Jesteście zainteresowani?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz